Rozdział 6 Ciekawy trop

środa, 12 marca 2014
Gdy opowiadałam Lokiemu moją historię i mówiłam o fragmencie z dzieckiem które trzyma Odyn, olśniło mnie. Tym dzieckiem musiał być Loki! i nie dziwię się skąd te plotki. Odyn i Frigga ukrywają to przed nim. Pewnie Thor też o tym nie wie, a może też ukrywa. Muszę wszystko powiedzieć o tym Sif. Podeszłam do biurka, usiadłam na krześle i wyciągnęłam pergamin z piórem i fiolkę z atramentem. Zapisałam swoje spostrzeżenia i dziwne doświadczenia na papierze. Czułam, że pochodzenie Lokiego nie jest zwykłą plotką. Czułam jeszcze bardziej, że może to być prawdą.
Pisałam aż w końcu skapnęłam się że jest już ciemno. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i podeszłam by otworzyć. Zobaczyłam Sif która trzyma długi pergamin i marker.
-Spodziewałam się ciebie - uśmiechnęłam się - wejdź.
Wojowniczka weszła kulturalnie, ściągnęła buty i podeszła do biurka kładąc pergamin. Dostrzegła moje notatki i zaczęła je czytać.
-Czytaj, dowiesz się co odkryłam ciekawego. Sif czytając co napisałam zmrużyła oczy i otworzyła usta ze zdziwienia. Popatrzyła się na mnie i odezwała się:
-Wiesz, że to co napisałaś może mieć sens?
-Bo to ma sens! - uśmiechnęłam się.
-Tylko wątpię czy znajdziemy na to jakieś dowody. Dopóki Odyn i Frigga to zatajają to wszyscy i tak będą uważać, że to plotka. Taki mają plan. A gdybyśmy powiedziały o tym Lokiemu czy Thorowi to tylko byłybyśmy wyśmiane.
-Więc co zrobimy?
-O Lokim już wiemy chyba wszystko. Trzeba zająć się tajemnicą Odyna. Wydać to, ale dyskretnie by nikt nas nie złapał bo trafimy do lochów albo na salę tortur - powiedziała
Przełknęłam ślinę ale słuchałam dalej.
-Do mojego słuchu doszła jedna bardzo istotna rzecz. Mianowicie, Odyn ukrywa coś w Asgardzie w jakimś pomieszczeniu odkąd była wojna z Jotunheimem ale nikt nie wie co to. To jeszcze większa tajemnica.
-Niebieska szkatuła! - nagle ponownie dostałam olśnienia
-O czym ty mówisz? jaka szkatuła?
-Ta szkatuła, którą zamrozili wszystkich Asgardczyków. Musi się jakoś nazywać...
-Rzeczywiście! do dobry trop! jesteś niezła w te klocki!
-Dzięki - uśmiechnęłam się
-Możliwe, że tam to trzymają! - klasnęła w ręce - a pamiętasz, jak wygląda ten dziwny przedmiot? narysujesz go?
-Pamiętam.
Zaraz zaczęłam malować prostokątną niebieską szkatułę. Były na nich też dziwne grawery.
Robiłyśmy notatki na pergaminie który przyniosła i trochę się wygłupiałyśmy. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Była taka jak ja. W końcu zapytała się czy chcę być jej przyjaciółką więc się zgodziłam.

Długo rozmyślałyśmy nad tym jak zdobyć informacje od Odyna ale żaden plan nie wchodził w grę. Powoli zaczął nam się nudzić ten pomysł. Postanowiłyśmy że odpuścimy to. I tak nie ma żadnych szans na rozwikłanie tego ale w głębi duszy czułyśmy, że Loki pochodził z Jotunheimu. Wszystko na to wskazywało. Skoro Odyn to ukrywał to znaczy, że tym dzieckiem musiał być Loki. Poza tym pomyślałyśmy że skoro wracał Bifrostem z żołnierzami na koniach to nie zabierał by niemowlęcia na wojnę. Poza tym, Odyn nie zgładził olbrzymów. Pytanie tylko dlaczego to zrobił skoro przez nich zginęło tysiące mieszkańców i w tym straż. Możliwe, że odebrał im tylko niebieską szkatułę i to ich obezwładniło. W tym pomieszczeniu które jest podobno pilnie strzeżone przez strażników i przez niego samego jest ta szkatuła. Skoro Loki może pochodzić z Jotunheimu i nie zna swojego pochodzenia to aż strach pomyśleć jaka mogłaby być jego reakcja gdyby dowiedział się że ojciec go okłamywał? czy Loki wie o niebieskiej szkatule?
-No i musisz się go zapytać o to - powiedziała Sif
-Mam wyłudzić od niego informacje?
-Tak, bo mi na pewno nie powie. Tylko że... może czegoś zażądać za to. On taki jest... - skrzywiła się Sif
-Rozumiem.. ale czego może zażądać?
-Wszystkiego. Wiem tyle, że nie lubi dzielić się informacjami z kimś innym.
-A czym mam go przekonać...
-No wiesz, jak to Loki, pewnie będzie chciał żebyś się z nim przespała. Bożę, to jest chory pomysł. Zostawmy tą sprawę to nie ma sensu...
-Nie, zrobię to... - powiedziałam
-Oszalałaś, będziesz to robić z Lokim? - złapała się za czoło
-Jeśli tego zażąda, zrobię to by zdobyć informację. To dotyczy też jego.
Sif przez chwilę wzdychała ale w końcu się odezwała:
-Dobrze. Już nic nie mówię. Kiedy zamierzasz iść do niego?
-Może dzisiaj?
-Dziś?!?! - podniosła głos ze zdziwieniem. Będziesz stukać się dzisiaj z tym oszustem?!?!
Nie rozumiem czemu jest tak źle do niego nastawiona.
-A po co zwlekać jak się jest na dobrej drodze?
-Mówię ci, Rose... mówię ci... to szaleństwo. Będziesz się z nim kochała a później co będzie? chcesz zajść w ciąże?
-A kto powiedział że właśnie tego zażąda?
-On zawsze tego żąda!
-O czym ty mówisz?
-Sama się kiedyś nacięłam, ale nie uległam mu... Ej! ej! Rose! gdzie idziesz?
-Odprowadź mnie do niego - powiedziałam stanowczo
-Oszalałaś?! piszesz się na to? zrezygnujmy z tego...
-Przestań zachowywać się jakbyś była zazdrosna!!! - krzyknęłam i wtedy zamilkła. Ubrałyśmy buty i zaprowadziła mnie pod jego komnatę. Tam zostawiła i powiedziała:
-Proszę bardzo. Będę po ciebie za 2 godziny, masz wrócić z informacjami. Będę czekać u ciebie w komnacie. Pa.

Rozdział 5 Wybieraj

Po rozmowie przeszłam się jeszcze z Sif po parku. Niebo zrobiło się trochę zachmurzone, więc wróciliśmy do zamku. Po drodze spotkałyśmy Frigg która od razu do mnie zagadała:
-Witaj Rose, i jak tam u ciebie? - zapytała życzliwie
-Wspaniale. Jestem tak wdzięczna...
-No to dobrze, cieszę się że się tu zadomawiasz. Wybaczcie, muszę załatwić jeszcze parę spraw z Lokim.
I odeszła w pośpiechu. Wyglądała na niezadowoloną.
-Widziałaś jaką miała minę? - szepnęła Sif
-No nie za ciekawą... - skrzywiłam się
-Loki na pewno coś poważnego przeskrobał
-Skąd wiesz? - zapytałam
-Bo zawsze jak coś złego zrobi to jest w złym nastroju. Thor mi o wszystkim mówi.
-Aha... wiesz, dziwnie się czuję z tą informacją o Lokim... - zrobiło mi się smutno. Czułam gulę w gardle i miałam ściśnięty brzuch. Tak bym chciała żeby to nie była prawda.
-Na prawdę, aż tak się w nim zakochałaś? - zrobiła współczujący wyraz twarzy. Nie mogłam dłużej dusić w sobie emocji. Zaczęłam płakać coraz głośniej.
-No już... nie płacz... będzie dobrze... - przytuliła mnie - To tylko zauroczenie, minie, zobaczysz.
-Ale ja go kocham... - zaczęłam wyć i plamić jej zbroję
No i co ja mam teraz zrobić. A jeśli znów mu ulegnę? nic nie mogę na to poradzić. Za każdym razem jak o nim myślę to łomota mi serce.
Sif pocieszała mnie i starała się znaleźć na tyle odpowiednie słowa by mnie chociaż trochę pocieszyć.
-Co się stało? - nagle zza rogu wyszedł Loki i szedł powoli w naszą stronę.
-Nie twoja sprawa, Loki. Idź, nie chcemy twojego towarzystwa...na razie.
Po tych słowach Sif, zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Popatrzyłam się przez łzy krótko na niego, kątem oka. On tak samo na mnie. A później spuścił wzrok w ziemię. Przez chwilę nic nie mówił ale nagle podniósł wzrok i wyciągnął rękę w moją stronę:
-Chodź Rose, pójdziemy do mnie.
-Loki!!! nie pogrywaj z nią tak!
-Jak pogrywam? - podeszły mu łzy. Sif nic nie mówiła. -No jak!!! - warknął na nią znowu.
-Wszyscy doszukujecie się we mnie najgorszego a prawda jest taka że gówno wiecie! tylko Thora wszyscy wyróżniają, ja zawsze będę najgorszy?! dlaczego tak jest!!!
Powoli przestałam płakać. Nie wiedziałam komu mam już wierzyć. Sif była moją przyjaciółką a czułam że kocham Lokiego.
-Zamknij się i odejdź - Sif patrzyła na niego z obrzydzeniem. Ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam go stracić.
Lokiemu wypłynęły łzy z oczu, odwrócił się i odchodził od nas.
-Loki...! - krzyknęłam
-Rose! - szepnęła mi Sif do ucha
Loki odwrócił się i szepnął coś cicho pod nosem w moją stronę. Jakby brzmiało 'kocham cię'. I odszedł. Znów wybuchłam płaczem.
*oczami Sif
Może to rzeczywiście miłość, nie wiem już co mam o tym sądzić. Loki nigdy tak nie rozpaczał za kobietą. Ale zbyt dobrze go znam. Nie chcę by Rose cierpiała jeśli ją zostawi. *
*oczami Lokiego
Czuję że na prawdę zakochałem się w Rose. To do mnie nie podobne bo z wieloma kobietami już spałem. Ale tylko dlatego, że brakowało mi prawdziwej kobiety. Sama się we mnie zakochała, nie musiałem stosować żadnych zaklęć. Czułem to, słyszałem jej serce gdy na mnie patrzyła. czułem, że Rose jest tą właściwą kobietą, a teraz ją tracę. Nie mogę do tego dopuścić. Nie dam się tak traktować jakiejś głupiej wywłoce, pff... Syf a nie Sif. Rose musi być moja. Wiem, że ona też tego chce.*
Sif postanowiła, że odprowadzi mnie do mojej komnaty a sama porozmawia na ten temat z Thorem.
Szliśmy w ciszy korytarzami i w końcu zatrzymaliśmy się przed moimi drzwiami.
-Będę wieczorem i obmyślimy plan by rozgryźć zagadkę o Lokim - powiedziała Sif - siedź tam, poczytaj książkę, nie wiem zajmij się czym chcesz ale nigdzie nie wychodź. Nie chcę byś się zgubiła.
-W porządku - pociągnęłam nosem
-Trzymaj - podała mi chusteczkę - i nie płacz więcej. Bądź twarda, wymyślimy coś. To ja lecę! widzimy się wieczorem, pa!
Gdy poszła, weszłam i zatrzasnęłam drzwi. Byłam totalnie załamana.
Nagle ktoś wyszedł z toalety. Myślałam, że do stanę zawał. I w dodatku zobaczyłam, że to Loki!
Zrobiło mi się nagle słabo, zaczęło mi się kręcić w głowie i czułam jak upadam. Zemdlałam. Słyszałam tylko kroki. Nagle wszystko ustało i otworzyłam oczy. Leżałam w tym samym miejscu a nade mną był Loki. Nie przewidziało mi się. Wystraszyłam się, poza tym wróciły wspomnienia i podeszły mi łzy pod oczy,
-Loki... co ty tu robisz... co mi było? - mówiłam przez łzy
-Już dobrze, kochana - przetarł mi łzy zanim wyleciały z oczu. Byłam w szoku. Powiedział to bardzo troskliwie. Klękał nade mną. Jedną ręką podtrzymywał mi plecy a drugą ujął  już mój policzek.
Czułam że na coś się zanosi. Wstałam pewnie mimo że wciąż się chwiałam. Znowu zaczęło mi się kręcić w głowie. Czułam że upadnę ale Loki złapał mnie zanim uderzyłam w podłogę.
-Sif nie ma racji! - tłumaczył a jego łza kapnęła do mojego oka, była lodowata - kocham Cię, Rose! wiem, że ty mnie też kochasz...
Przełknęłam ślinę. To zaklęcie czy prawdziwa miłość? On wciąż powtarzał, że mnie kocha.
Serce mi waliło tak mocno, że aż kuło. Nagle jego łza którą miałam wciąż w oku, zrobiła się ciepła. Czułam ciepło w całym oku. Dlaczego?
Dotknęłam jego klatki piersiowej. Mimo iż miał na sobie skórę, czułam ciepło. Ręce jednak miał chłodne, jak zawsze. W jednym punkcie który coraz bardziej się nagrzewał. Zobaczyłam, że Loki nachyla się nade mną. Nie mogłam już dłużej udawać. Pocałowaliśmy się. Ręka ześlizgnęła mi się z jego klatki. Staliśmy przed sobą. Tuliliśmy się do siebie w pocałunku. Czułam, że Loki robi się coraz cieplejszy. Może tego brakowało mu przez całe życie? tego ciepła?
-Kocham cię - wyszeptałam i znowu przekleiłam swoje usta do jego.
Upadliśmy na ziemie ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Loki zaczął rozpinać mi sukienkę.
Stchórzyłam i oderwałam się od niego, jednocześnie w mojej głowie pojawiły się myśli. Skoro potrafię się od niego oderwać to wcale nie rzucił na mnie zaklęcia.
Loki podniósł się i usiadł koło mnie na podłodze.
-Boisz się? - zapytał szeptem. Oddychał szybko, był bardzo ciepły - gorąco mi się zrobiło w tej skórze...
-Nie wiem, co zamierzasz...
-Nigdy tego nie robiłaś? - zapytał
-Czego nie robiłam?
-Nie ważne, widać nie wiesz co to - wstał i podał mi rękę
To chwila... on nie wie, że się tułałam? od kogo miałam się dowiedzieć?! od wiewiórek na drzewie? miałam 6 lat jak zginęli moi rodzice, sama ledwo sobie radziłam i nie myślałam o nauce. Czytałam tylko stare książki które kupowałam za grosze.
Zamyśliłam się, a on patrzył się na mnie tak dziwnie jakby oczekiwał odpowiedzi.
-Nie patrz się tak na mnie...
-Opowiedz mi coś o sobie - powiedział stanowczo
-To nic o mnie nie wiesz? kompletnie nic? matka ci nie powiedziała?
-Nie...ty mi powiedz, słucham - położył się u mnie na łóżku z buciorami i założył mogę na nogę.
Bezczelne zachowanie. Ja stałam po środku pokoju jak z kijem w tyłku.
Właściwie to już mi to zwisało czy mu powiedzieć o tym, że jestem nikim tak na prawdę. Jeśli mnie faktycznie kocha to to zrozumie.
-Okej. Więc opowiem ci o mnie. Może zacznę od tego jak straciłam rodziców w wieku 6 lat... Siedziałam w swoim domu, razem z mamą i tatą. Mieliśmy właśnie spożywać kolację gdy w całym królestwie usłyszeliśmy trąby wojenne. Moja mama upuściła talerz z jedzeniem i jakby zamarła a ojciec popatrzył się na mnie i na nią jakby coś złego miało się wydarzyć. Od razu zapytałam jej co to za dźwięk. Zobaczyłam, że gromadziły jej się łzy w oczach, wtedy powiedziała że to trąba bojowa. Nie dokończywszy posiłku wybiegliśmy z domu. Mam zabierała coś ze sobą i bardzo płakała. Zapytałam się czemu płacze ale nic mi nie odpowiedziała. Pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Zauważyłam też, że wszyscy mieszkańcy robią to samo. Nagle zobaczyłam strażników z włóczniami na koniach którzy gromadzili się przy tęczowym moście. Wszyscy mieszkańcy biegli w te samą stronę z moimi koleżankami i kolegami. Nie wiedziałam o co chodzi i byłam w szoku. Zobaczyłam z tyłu nagle jak lodowe olbrzymy biegną na wszystkich mieszkańców, oni zawracają w panice, depczą się na wzajem. Widziałam jak trzymają w ręku błękitną świecącą szkatułę. O wszystko wypytywałam się mamy w drodze zaczęłam płakać bo nie wiedziałam co się szykuje. Mama tylko uspokajała mnie i pocieszała mimo że sama płakała. Ojciec pocałował mnie i przytulił. Powiedział że mnie kocha. Mama zaprowadziła mnie już sama do jakiejś czarnej dziury. Gdy tam weszła, dała mi wszystko co ze sobą zabrała. Koc, pieniądze, ubrania, nożyk i kilka książek. Powiedziała że wróci do mnie i żebym się nie ruszała stąd nigdzie dopóki nie przestanę słyszeć dźwięku mieczy. Ucałowała mnie wszędzie, po całej twarzy w płaczu. Zaczęłam ryczeć w niebogłosy, nie wiedziałam gdzie idą i czy na pewno wróci. Wtedy powiedziała, że mnie kocha. Wymieniłyśmy ostatnie spojrzenia i zamknęła mnie w tym miejscu. Zaczęły się jęki i ryki ludzi z daleka, słyszałam mroźne podmuchy, jakby coś zamarzało. Skuliłam się i płakałam ze strachu. Zasnęłam po jakimś czasie w tym miejscu. Gdy obudziłam się było cicho a mama i tata wciąż nie wracali. Zabrałam rzeczy, które dała mi mama i wyszłam. Łzy zbierały mi się po policzkach, szłam na most by zobaczyć co się stało ale wszystkie domy były skute lodem. Wszyscy ludzie byli niebiescy. Niebieskie posągi. Zaczęłam płakać i biegłam szukać rodziców. Znalazłam ich w dosyć nietypowym ułożeniu ale płakałam jeszcze gorzej gdy to zobaczyłam. Mama i tata trzymali w rękach jakieś dzieci i próbowali dobiec do kobiet które stały na przeciwko nich by oddać im je. Ale nie zdążyli. Zostali zamrożeni. Przytuliłam się do nich i płakałam. Wiedziałam jednak że nie cofnę już czasu. Mama i tata uratowali mi życie mimo, że sami je stracili. Gdy odchodziłam od nich ujrzałam kilku wojowników na koniach a przed nimi twój ojciec. Biegli tak szybko, że nie zdążyłam do nich podbiec. Nie usłyszeli mnie. Wtedy zobaczyłam jak Odyn trzyma coś w ręku, wyglądało na dziecko ale nie przypatrywałam się... uznałam później że powinnam odejść gdzieś daleko bo straciłam ich. Tułałam się po świecie ale było mi dobrze. Później tak się stało, że trafiłam do tego zamku i dzięki Sif jestem tu.
Mówiąc to cały czas płakałam, Loki miał lekko otwarte usta, napięte brwi i oczy czerwone w których zbierały się łzy. Przełknął ślinę i nerwowo podniósł się z pozycji leżącej na siedzącą na moim łóżku.
Powiedziałam teraz przez zaciśnięte zęby i łzy:
-Gdybym mogła, pomściłabym ich - zacisnęłam pięści
Loki wstał. Był poruszony moją historią i pocałował mnie namiętnie w usta. Znów był zimny.
-Nie płacz... - szepnął - nigdy nie straciłem rodziców, nie wiem jakie to uczucie ale pewnie ból nie do opisania.
-Tak - pociągnęłam nosem
Zobaczyłam za oknem że zachodzi słońce. A to oznacza że Loki musi już iść. Sif niedługo się zjawi.
-Kocham cię, wiesz? - powiedział całując mnie
-Loki, idź już. Zobaczymy się jutro - odwzajemniłam pocałunek i szepnęłam krótko że też go kocham.
-Do zobaczenia jutro na śniadaniu - uśmiechnął się i nacisnął za klamkę. Zanim się odwróciłam zamknął drzwi. Ulga.


Rozdział 4 Zagadka

poniedziałek, 10 marca 2014
Spałam, ale krótko bo ktoś zapukał do moich drzwi. Zebrałam się niechętnie z łóżka i powolnymi krokami podeszłam do drzwi. Ujrzałam Lokiego, który również wyglądał na nie wyspanego.
-Musimy iść na śniadanie - powiedział i ziewnął. Podbierał się jedną ręką o próg.
-Nie musimy... Loki... - zaczęłam stękać
-Ubierz się...po śniadaniu pójdziemy do mnie... - mówił ziewając
-Dooobra. To wejdź - burknęłam
-Thor nie mógł przyjść, poleciał do Vanaheimu zakończyć jakiś spór - wytłumaczył, zanim zdążyłam się zapytać.
Wpuściłam go i zamknął drzwi za sobą. Oparł się o nie i skrzyżował ręce na piersi a drugą nogę zarzucił na drugą. Wyglądał bosko w tej pozie, chociaż był zmęczony i ciągle ziewał wywracając oczami po suficie.
Piekły mnie oczy. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać sukienkę. Teraz nie wezmę takiej jak wcześniej. Błękitna i do kolan bez żadnego piekielnego dekoltu.
Loki stał i pożerał mnie wzrokiem, czułam to bo dostałam gęsiej skórki.
-Nie patrz się tak na mnie, proszę.
-Dobra, ale streszczaj się - odrzekł niechętnie i spuścił ze mnie wzrok
Ściągnęłam sukienkę z wieszaka i poszłam w stronę toalety. Znowu czułam że mnie obserwuje ale już nie miałam ochoty go prosić kolejny raz. Dopiero jak zamknęłam drzwi od toalety na kluczyk, mogłam się odstresować chociaż na chwilę.
Przebrałam się szybko i uczesałam swoje poplątane, długie włosy. Odłożyłam szczotkę i wyszłam. Jeszcze białe sandały i będę gotowa do wyjścia. Czy ja się nie przesłyszałam z "mmm", które dobiegało od Lokiego? Udam, że tego nie słyszałam. Szybko ubrałam sandałki i stanęłam przed zielonookim.
-Jestem gotowa, możemy iść.
-Dobrze - nacisnął na klamkę
-Nie, czekaj... a makijaż?
-Nie musisz - uśmiechnął się
-Ale każda...
-Nie musisz! - dodał po raz kolejny. Podszedł powoli do mnie i ujął mój policzek. - Jesteś piękna nawet bez tego.
Zarumieniłam się. To było takie urocze, czułam, że zaraz mnie pocałuje... za chwilę...szybciej...
Stał i namyślał się przez chwilę patrząc na moje usta, na oczy wciąż się uśmiechając. Czułam, że serce zaraz mi wyleci z klatki piersiowej. Jakby czekał żebym ja to zrobiła. Jak nie on no to ja. Stanęłam na palcach, bo był wyższy i pocałowałam najczulej jak tylko mogłam. Rozkochałam w sobie księcia, w dodatku najprzystojniejszego. A może to on rozkochał mnie w sobie? Nie wiem czy trafiłby się mężczyzna jeszcze ładniejszy od Lokiego a sądzę, że nie ma takiego. Aż nie mogę w to uwierzyć. Byłam nikim a teraz nagle wszystko odwróciło się do góry nogami. Dzięki dwóm kobietom jestem szczęśliwa i mam takie życie jak kiedyś w dzieciństwie. Spokojne. Mogę poczuć się bezpieczna, mam dom. Jedynie czego nie miałam to mężczyzny. Dzisiaj czuję, że jest nim Loki. Co prawda, włóczyłam się po świecie ale moja kochana mama przed swoją śmiercią podarowała mi saszetkę w której było trochę złota i trochę srebrniaków i kupiłam za to książki. Po co wam to mówię? bo gdyby nie książki, to nie byłabym wystarczająco inteligentna by mu się spodobać. Tak podejrzewam, w końcu sam jest inteligentny i na inteligentnego wygląda. Książki kupowałam w małych straganikach w górach, gdzie się włóczyłam tyle czasu. Nożyk, i jakoś nauczyłam się żyć poza domem. Ale wróćmy do tematu. Gdy pocałowałam Lokiego, pociągnęłam go za rękę i poszliśmy w końcu na to śniadanie. Gdy weszliśmy w tłumy puściłam jego rękę, nie wiem czemu ale trochę wstydziłam się opinii innych. Dziewczyna, która była bezdomna i książę?
-Dlaczego puściłaś? - zapytał
-Mam...mam spoconą rękę - wytłumaczyłam z wahaniem. No bo co innego miałam wymyślić?
-To nie przeszkadza - zdziwił się i po chwili dodał: - wstydzisz się przy ludziach?
-Ja...ja nic takiego nie powiedziałam... - zaprzeczyłam
-Rose! - ktoś zawołał z oddali. Odwróciłam się i zobaczyłam Sif, która idzie w moją stronę. Była bardzo uśmiechnięta. Od razu zrobiło mi się cieplej.
-Sif! jak dobrze cię widzieć! - krzyknęłam z radości jakby spadł mi kamień z serca i przytuliłam ją - po śniadaniu muszę z tobą koniecznie porozmawiać - szepnęłam jej do ucha, ale już poważnie.
-W porządku - odszepnęła - jesteś z Lokim?
-Co?! - wystraszyłam się, no nie... domyśliła się że z nim chodzę?!
-No...przyszłaś z nim czy sama... - zapytała z podejrzliwym wzrokiem
-Ach, tak... przyszłam z nim. Boże, jaka jestem głupia. Prawie bym się wydała.
Już nic nie mówię. Loki stał i patrzył się na mnie jak na wariatkę, Sif przed chwilą też. Myślałam że zapadnę się pod ziemię. Pociągnęłam koleżankę i poszliśmy w trójkę zjeść strawę.
Loki przy Sif wyglądał dosyć ponuro, neutralny wyraz twarzy. Właściwie to nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Tutaj mogę postawić znak zapytania. Jeszcze nigdy nie spotkałam w swoim życiu tak tajemniczego człowieka. Skupił się bardziej na jedzeniu niż na mnie, chociaż podejrzewam że gdyby Sif nie było to by się skupił. A może domyślił się o co mi chodziło gdy szeptałam, że chciałam pogadać z Sif po kolacji. Zaraz, zaraz... przecież nie wie o czym chciałam z nią pogadać?
Po śniadaniu Loki poszedł w swoją stronę a ja i Sif udałyśmy się do księgarni by porozmawiać w ciszy. Było to ogromne pomieszczenie, takie jak Sala tronowa, tylko że po obu stronach było 10 rzędów regałów z ciemnego drewna i pełno książek na półkach, a pomiędzy każdym regałem stolik i krzesła, oraz co jest plusem, znacznie mniej osób. Usiadłyśmy przy stoliku i Sif się w końcu odezwała:
-O czym chciałaś porozmawiać? - zapytała z uśmiechem
-O...Lokim - odpowiedziałam z lekkim wahaniem, przecierając kolana.
Na twarzy Sif zniknął uśmiech.
-Nie krępuj się, mów co dalej...
-Wydaje mi się...a raczej... - plątałam się i coraz mocniej gniotłam kolana. Od czego by tu zacząć...
-Nie stresuj się - pocieszyła
-On mi się podoba...ale... - przełknęłam ślinę - nie podoba mi się jego zachowanie.
-Tak myślałam. Głupi kobieciarz! - burknęła zła
-Czekaj... co?! - wytrzeszczyłam oczy
-Nie mów mi, że poszłaś z nim do łóżka. Proszę, nie mów mi... - złapała się za czoło i złożyła ręce jak do modlitwy.
-No coś ty... - wykluczyłam
-Uf! słuchaj, odradzam Ci się z nim spotykać. Nie dziwi cię fakt, że w dwa dni cię udobruchał?
-No... - Zamarłam. Próbowałam sobie poukładać w głowie co mi mówi Sif. Że niby z każdą kobietą tak pogrywał? nie chce mi się wierzyć ale ufam bardziej jej, niż Lokiemu.
-Rzuca zaklęcia na inne kobiety poprzez kontakt wzrokowy. To potężny mag, może zrobić z tobą wszystko. Mogłam ci o tym powiedzieć zanim się w nim zakochałaś ale nie wiedziałam, że królowa wybierze go na twojego opiekuna. Podobno też krąży jakaś plotka o nim, że to nie Asgardczyk...
I tu zapaliła mi się dioda w mózgu.
-I że... - dokańczała Sif - pochodzi z Jotunheim. Krainy lodu. No wiesz, lodowy gigant. Te co uderzyły na Asgard kiedyś.
-Sif, muszę ci powiedzieć że to może być prawda. Teraz czuję, że Loki może być Lodowym Olbrzymem ale nie wiem czy on sam o tym wie czy może to ukrywa. To dlatego jest zawsze taki lodowaty jak się patrzy na mnie. I po całym ciele przeszywa mnie chłód i niepokój. Nawet nie jest podobny do Odyna i Frigg.
-I dlatego krąży taka plotka. Ale nie wiem ile jest w tym prawdy - powiedziała z obawą - Thor jest inny. Jest jego zupełnym przeciwieństwem. W nim jest coś takiego... że chcesz się z nim spotykać, daje ci ciepło, nie jest taki jak on. Jest bardzo przyjacielski, wie co mówi i przede wszystkim nie oszukuje.
-Chciałabym poznać Thora, ale Loki mówił, że jest w jakimś Vanaheimie, tak?
Sif uderzyła się w czoło.
-Kłamał. Nie jest w Vanaheimie tylko tutaj. Załatwia kilka spraw, to tyle. Możemy go zawołać...
-Jasne!
-...I proszę Cię Rose, nie wierz Lokiemu we wszystko i nie dawaj się omotać. On tylko wydaje się taki czuły, delikatny i prawdomówny. W rzeczywistości jest podstępną... pf! glizdą! - powiedziała z obrzydzeniem. No nieźle, właśnie poznałam prawdziwe oblicze Lokiego.
Muszę rozsupłać zagadkę o Lodowym Gigancie. Czuję, że coś w tym jest ale nikomu nie chce się w tym maczać palców. Chciałam, żeby Sif się myliła bo bardzo się zakochałam w nim zakochałam. Nie wiem co mam teraz zrobić.
-Sif, rozwiążmy tą plotkę.
-Będziesz marnować czas, by poznać jakiegoś oszusta? Co nam to da?
-Na przykład to, że gdyby to okazało się prawdą, Thor będzie wiedział, że to nie jego prawdziwy brat? może Odyn i Frigga ukrywają to przed nim i Lokim.
Sif popatrzyła się na mnie jakbym mówiła rację.
-W sumie masz rację...
-Więc jak, rozwiążemy tą zagadkę? tylko ty i ja.
-Zgoda. Ale ja robię plan - pokazała na mnie palcem i uśmiechnęła się
-W porządku, a ja go będę rozpracowywać - uśmiechnęłam się szeroko
Sif zaśmiała się i powiedziała:
-W takim razie wpadnę do ciebie dzisiaj wieczorem, z kartką i czymś do pisania. A Thora zawołamy kiedy indziej, okej?
-Stoi!

Rozdział 3 Dekolt

sobota, 8 marca 2014
No i się zgubiłam. Czy ten zamek musi mieć aż tyle przejść i schodów? nogi mnie bolą od ciągłego wspinania się. Gdzie się wszyscy podziali? która jest godzina?. Zakochałam się w Lokim i straciłam głowę. Teraz też pewnie tracę rachubę czasu ale na siedzenie na schodach i rozmyślanie co dalej. Mam tak siedzieć do rana? okej. Z przyjemnością położę się na tych zimnych schodach. W swoim życiu i tak spałam na dużo zimniejszym. Nawet na śniegu.
Położyłam się na schodku i opadłam plecami o zimną metalową ścianę. Dostałam gęsiej skórki zwłaszcza, że byłam w samej sukience. Każdy ruch lub przesunięcie nogi mnie do niej doprowadzało to było irytujące. W końcu z nudów i ciągłego patrzenia się w sufit zasnęłam ze skrzyżowanymi rękami na piersiach, bym chociaż trochę ogrzała swoje ręce. Spałam. Czułam dziwny chłód, lodowaty podmuch wiatru z mojej prawej strony. Ktoś przenosił mnie na rękach, dosyć długo. Otworzyłam oczy i ujrzałam Lokiego, który trzyma mnie na rękach i zanosi gdzieś.
-Loki? - wybełkotałam zaspana
-Śpij. Zaniosę cię do siebie - odpowiedział troskliwie i szeptem
-Która jest godzina?
-Trzecia nad ranem. Śpij.
-Jak mnie znalazłeś? - dociekałam
-Wyjaśnię ci rano. Śpij.
-Postaw mnie - poprosiłam - nie chcę spać
-No dobrze.
-Dziękuję za to- uśmiechnęłam się i przytuliłam go
-W porządku. Popraw sobie sukienkę - spojrzał na mój dekolt i uśmiechnął się szeroko wywracając oczami.
Ale wstyd! pewnie mój sutek też był odsłonięty jak spałam. Chyba nigdy się tak nie upokorzyłam. Zrobiłam się cała purpurowa. Cholera, pokazuję się cały czas ze złej strony. Zagubiona, nierozgarnięta i głupia.
Tego już po prostu było za wiele. Próbowałam uciec ale złapał mnie za rękę. Zasłoniłam ręką twarz i zaczęłam płakać. Jeszcze nigdy się tak nie upokorzyłam. To było okropne.
-Rose...to nic złego - pocieszał mnie Loki - nie płacz przez takie coś...
-Co za wstyd! co za wstyd... - powtarzałam trzymając jedną rękę na oczach a drugą zasłaniałam dekolt.
-Uspokój się. Cicho. Już dobrze... - zaczął mnie przytulać - przepraszam cię
Gdy mnie przytulił zaczęłam się wyrywać.
-Puść mnie! - krzyknęłam
Loki przytulił mnie jeszcze mocniej i objął w pasie. Po chwili już byłam spokojna. Ujął mi policzek i skierował do swojej twarzy.
-Podobasz mi się, ślicznotko - uśmiechnął się i przetarł mi łzy
Nie sądziłam, że powie coś takiego. Zrobiło mi się bardzo miło, chociaż wciąż byłam cała czerwona ze wstydu. Znałam go jedną noc. Czułam że to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc po prostu się uśmiechnęłam.
-Chcesz się u mnie przespać? - zaproponował
Bardzo chciałam ale nie ufałam mu jeszcze na tyle dobrze.
-Może kiedy indziej? odprowadzisz mnie do mojej komnaty? - powiedziałam ziewając
-W porządku. Chodźmy, tylko zapamiętaj drogę.
-Postaram się.
Jak to możliwe, że tak idealnie zaprowadził mnie pod drzwi mojej komnaty. Dość szybko zapamiętał. Pewnie jest bardzo inteligentny. Nawet na inteligentnego wygląda. Gdy już mnie zaprowadził zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę by się pożegnać.
-No to...czas na mnie - zaczęłam wzdychać
-Jutro rano pewnie przyjdzie po ciebie mój brat.
-Czemu? - zrobiłam zdziwioną minę
-Podejrzewam.
-No...to ja idę... - cmoknęłam go szybko w usta, widać że się nie spodziewał - to cześć, Loki - uśmiechnęłam się.
-Czekaj...! - pociągnął mnie za rękę bym się odwróciła i również niespodziewanie pocałował tak jak ja jego. Czule i namiętnie. Odwzajemniłam to.
Objął moją talię rękami i przytulił do siebie. Poczułam jak jego ręka zjeżdża w stronę pośladka. Odsunęłam się ale tak by nie pomyślał, że się wstydzę.
-Do jutra.
Ah, jaka ulga, pomyślałam zamykając drzwi. Świetnie. Loki jest na mnie tak napalony, że aż dotyka mojego pośladka i podgląda piersi. Po prostu świetnie. Ale nie, tak łatwo mnie nie zdobędzie. Jeśli rzeczywiście coś do mnie czuje to niech się stara. Mam nadzieję, że to przetrzymam bo coraz bardziej zaczynam mu ufać. A minęła tylko jedna noc.
O matko! niedługo świt a ja nie śpię. A rano przyjdzie po mnie Thor.

Rozdział 2 - Poznanie Lokiego

czwartek, 6 marca 2014
Wraz z Frigg, znalazłam się na drugim piętrze. Tam wprowadziła mnie do nowej komnaty. Była bardzo duża, złota. Po środku stało duże łóżko dla dwóch osób oraz kremowa szafa która stała po prawej stronie. Mój widok przyciągnęła śliczna, złota toaletka z lustrem wokół, której były  wysadzane kolorowe kamienie. Po lewej stronie balkon z tarasem. W pokoju były również dwa małe pomieszczenia, toaleta oraz biuro.
- Od dziś będziesz tu mieszkać. Rano przyślę ci jednego z moich synów aby pokazali Ci jadalnię.
- Kochana Frigg, nie wiem jak Ci dziękować.
- Ah, zapomniałabym. Chyba nie zamierzasz chodzić po Asgardzie w szacie podobnej do mojego syna? - uśmiechnęła się kobieta
- Nie wiedziałam. Kupiłam ją na targach, mogę kupić sobie inną.
- Co lubisz nosić? - zapytała Frigg
- Nie przepadam za sukienkami, wolałabym szatę, zbroję...
- Ale moja droga, na pewno ci się przydadzą jakieś sukienki. Podczas uroczystości w Asgardzie wszystkie damy je noszą. A uroczystości są bardzo często.
- Rozumiem - odpowiedziała Rose
- Rose, w jakich kolorach chciałabyś mieć ciuchy?
To było niezwykle miłe z jej strony. Serce mi biło z radości a na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
- Błękit, ciemna zieleń i czerń. Bardzo dziękuję za to, co pani dla mnie robi.
- Znałam twoją matkę. Masz urodę po niej. Te uwydatnione kości policzkowe, błękitne oczy, czarne i kręcone włosy...
- Skąd ją znałaś, królowo? - zapytałam
- Uczyłyśmy się razem magii. Na ciebie też, niedługo przyjdzie czas. Poznasz podstawy magii jak będziesz chodzić do mnie na lekcje.
- Na prawdę? to fantastycznie! zawsze chciałam być magiem - ucieszyła się Rose
- Dlatego, w swoim biurze znajdziesz regał z książkami. Możesz się z nimi zapoznać a gdy przyjdzie czas na naukę, poślę kogoś po ciebie by cię do mnie zaprowadził. Myślę, że z czasem poznasz zamek i przyzwyczaisz się tutaj. Wtedy będzie ci łatwo się odnaleźć. Trzymaj się.
Nagle Frigga machnęła ręką i zaczęła znikać. Łał, co to za magia? Nie mogłam się doczekać nowych ciuchów i lekcji z królową. To na pewno będzie cudowne.
Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że jestem w Asgardzie, mam własną komnatę i w dodatku taką piękną! czułam się jak księżniczka.
Wyciągnęłam swój sztylecik i włożyłam do szuflady. Właściwie to zbroja zaczynała mnie obciążać. Te wszystkie pasy, złote przedmioty. Złoto w końcu waży. Tak samo całość była gruba i skurzana. Musiałam czekać na nowe ciuchy. Czułam, że się pocę a w okolicach klatki piersiowej robiło mi się mokro. Klapnęłam na łóżko i zmrużyłam oczy na chwilę. Nagle uświadomiłam sobie że śpię i obudziłam się. Czas przeleciał tak szybko że w komnacie zrobiło się ciemno, poza zamkiem również już było ciemno. Zapaliłam światło i zrobiło się od razu lepiej.
Łał, wciąż ciężko mi uwierzyć że tu jestem. Stałam przez chwilę w miejscu i nagle przypomniało mi się, że królowa miała posłać kogoś z synów by oprowadzili mnie po zamku. Przecież nie mogłam pójść tak ubrana, byłam spocona, śmierdziałam i miałam poplątane włosy. Nawet makijażu nie miałam a kosmetyki stały na toaletce.
Biegiem doprowadziłam swoje włosy do idealnego stanu, pomalowałam rzęsy tuszem i napudrowałam policzki. Patrząc się w lustro to nie uważałam się za jakąś piękną dziewczynę. Najbardziej żałowałam tego, że uparłam się na zbroję a nie sukienkę. Odłożyłam kosmetyki i z ciekawością zaglądnęłam do szafy. Była lekko zakurzona ale niesamowicie piękna. Kremowa ze złotymi zdobieniami. W nich miały się znajdować moje przyszłe ubrania. Ku mojemu zdziwieniu gdy uchyliłam drzwiczki zobaczyłam najróżniejsze sukienki. Aż zaparło mi dech w piersiach. Cudowne, długie, ozdabiane kamieniami szlachetnymi. Na tak dużo nie zasłużyłam. Frigga musiała wejść do mojego pokoju gdy zasnęłam. Moi rodzice musieli być kimś ważnym w Asgardzie, skoro nawet ja uzyskałam po ich śmierci taki szacunek.
Najbardziej przypadła mi do gustu ciemnozielona sukienka z czarnymi akcentami i srebrnymi zdobieniami. No i miała głęboki dekolt. Ciężko ją opisać kilkoma zdaniami ale była cudowna. Zdjęłam ją z wieszaka i od razu zaczęłam przymierzać. Pasowała idealnie. Długa, kolory idealnie do mnie pasowały. Pod sukniami były buty. Różnego rodzaju sandałki na obcasie. Oczywiście ubrałam te czarne. Nigdy nie chodziłam w sandałach i to była dla mnie taka nowość. Moje dotychczasowe ubrania nie były materiałowe. Zabijałam zwierzęta, z tego miałam odzienie i mięso. Ale to już moje stare życie o nic chyba nie musiałam się martwić. Nagle moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Akurat byłam gotowa. Ciekawe, którego z synów posłała Frigg. Miałam nadzieję, że nie tego ponurego, który nawet się ze mną nie przywitał. Thor wyglądał na bardzo przyjacielskiego, jednak... to nie był mój typ faceta. Byłam zdenerwowana. Mój boże! zachowuję się tak jakbym zaraz szła na jakąś randkę. No proszę, ja tylko idę na kolację! Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Lokiego. Wybałuszyłam lekko oczy, to dziwne bo on również w tym samym czasie co ja. Tyle że od razu się ogarnęłam i przybrałam normalny wyraz twarzy a on szybko przemierzył mnie od góry do dołu. Wtedy zrobiło się nieciekawie. Dostałam gęsiej skórki. Może nie powinnam była się tak rozbierać bo na korytarzach nie grzeją?
-Em... książę Loki? - zapytałam z lekkim drżeniem w głosie
Zmrużył nagle oczy, a dreszcz zleciał ze mnie w ułamku sekundy. Czarnowłosy uśmiechnął się od ucha do ucha i ukłonił przede mną.
-Witam panno Rose. Czy jest pani gotowa na oprowadzkę po zamku?
-Em...w sensie, na kolację? - odpowiedziałam
Czułam, że byłam fatalna. Już na pewno pomyślał sobie o mnie że nie mam kultury. Jednak roześmiał się znowu od ucha do ucha pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Był trochę dziwny. Taki...tajemniczy.
-Tak, na kolację. Ale nie tylko. Matka prosiła, żebym pokazał ci inne miejsca w zamku.
-Rozumiem. -  odpowiedziałam mu, ale nie miałam wesołej miny. Byłam trochę przy nim zdenerwowana. Czułam, że pocą mi się ręce.
On znowu się uśmiechnął. Teraz trochę mi dodał otuchy. Wyciągnął rękę do mnie i podałam mu ją. Wtedy poszliśmy. Nie wiedziałam za bardzo gdzie mnie prowadzi. Wieczorem korytarze były opustoszałe a na ścianach paliły się pochodnie.
-Boisz się? - zapytał Loki
Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, znowu odrzekł:
-Nie ma czego.
-Gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam
-Na strawę - uśmiechnął się znowu.
Zrobiło mi się ciepło w sercu. Miał bardzo ładny uśmiech i był niesamowicie miły, chociaż jego spojrzenia na mnie sprawiały że dostaję gęsiej skórki. W końcu odwzajemniłam mu uśmiech.
-Masz bardzo ładny uśmiech - stwierdził
-To samo mogłabym powiedzieć o twoim - powiedziałam z radością
W końcu dotarliśmy do dużej sali w której znajdowały się drewniane stoły. Ściany i podłoga były zrobione z marmuru. Tam przesiadywali niektórzy asgardczycy. Były również miejsca dla Odyna i Friggi bo dwa krzesła były wyjątkowo ładne. I przyjemny ogień który palił się w kominku.
-Sigyn! - zawołał w przestrzeń
Nadeszła kobieta, która wyglądała na kucharkę. Nie była zbyt ładna.
-Zupę warzywną, dwa steki i piwa.
-Rozumiem. Proszę poczekać, ja niedługo podam - odpowiedziała Sigyn i odeszła.
Siadłam z Lokim przy stole. On na przeciwko mnie.
-Ciepło - powiedziałam przecierając ręce
-Tak
-Jesteś... magiem? czy wojownikiem? - zapytałam
-magiem - powiedział i uśmiechnął się.
Rozmowa nie za bardzo się kleiła. Spuściłam wzrok i zaczęłam patrzyć się w stół a on wykorzystywał moment by mnie znowu oglądać. Jak rozmawiał to patrzył się prosto w oczy, nie wiem czemu ale krępowało mnie to.
-Spięta jesteś - powiedział
-Nie, czemu tak sądzisz? - znowu uniosłam twarz ale starałam się nie patrzyć mu w oczy. Czułam jak mnie nimi pożera.
-Czuję to.
No przepraszam bardzo, co ja miałam mu odpowiedzieć. Jak się cały czas patrzy w mój dekolt a później na twarz. Żałuję, że założyłam taką sukienkę. Powoli robiło mi się gorąco. Nagle znowu kątem oka dostrzegłam, że zaczyna spoglądać w inną stronę. Możliwe, że wypatrywał Sigyn. Mogłam unieść twarz i trochę się wyluzować. Poprawiłam dekolt ale  i tak nie uważam że powinien być tak bezczelny i w niego zaglądać. Teraz ja zaczęłam mu się przyglądać gdy wypatruje coś wzrokiem. Jego oczy były bardzo hipnotyzujące. Sam Loki był bardzo tajemniczy. Teraz on opuścił głowę, więc miałam okazję go trochę poobserwować. Rzeczywiście miał podobną szatę co ja. Właściwie w wyglądzie był do mnie podobny. Miał niebieskie oczy to i ja miałam niebieskie oczy. Mam czarne włosy i on też. Kości policzkowe, uwydatnione. Jedynie usta miałam pełniejsze i bledsze, a on wąskie i różowe. Nagle popatrzył się na mnie spode łba, centralnie w oczy. Matko, on na prawdę się zachowywał dziwnie. Obydwoje nagle roześmialiśmy się głośno i zakryliśmy twarze przed śmiechem. On mnie dobija!
-Ehehehehe - zaczął się śmiać
-Hahaha, dobijasz mnie Loki. Nagle usłyszałam, że tylko ja się śmieje. Przybrał tak poważną twarz że prawie zamarłam.
-Wybacz - wzdrygnęłam się jak nie wiem co. Miałam już dość tego spotkania i takiego zachowania.
-W porządku, hahahaha - znów się roześmiał.
-Nie rozumiem, czemu tak mnie obserwujesz. To jest krępujące. Nie widzę w tym nic śmiesznego - powiedziałam mu w końcu co sądzę o takim zachowaniu.
-Przepraszam, ale uwielbiam rozśmieszać kobiety
-Jak zobaczyłam cię pierwszy raz, to wcale nie byłeś taki zabawny i nawet się nie przywitałeś
-Po prostu czasami jestem w dobrym humorze a czasami w złym - uśmiechnął się
Czułam jak bawił się moimi emocjami bo znowu się do niego uśmiechnęłam.
-Heh, lubisz wkurzać ludzi.
-Taki już jestem - uśmiechnął się i popatrzył mi się w oczy. Centralnie. Później i ja zaczęłam się patrzyć w jego.
-Walka na wzrok? - zabrzmiałam groźnym tonem
-Walka, kto zmruży pierwszy - również odpowiedział groźnie
Teraz mi się podobało. Był uroczy. Miał takie śliczne oczy. Aż chciało mi się posłać mu szeroki uśmiech. Ale wciąż starałam się nie zamykać. Oczy zaczęły mnie piec i łzy podchodziły mi ale nie poddawałam się. Nie lubię przegrywać. A minęło tylko kilka sekund.
Loki zaczął się śmiać, ja już też nie mogłam wytrzymać.
-Jesteś cudowna - powiedział śmiejąc się i wciąż patrzył mi się w oczy a ja mu.
-Ty też - odpowiedziałam
-Podobają mi się twoje oczy. Cudowny błękit.
No, teraz to on ze mną flirtuje. Nie wiedziałam co myśleć. To było wspaniałe, serce zaczęło mi bić i nagle na całym ciele poczułam gęsią skórkę.
Już nie mogłam dłużej patrzyć mu się w oczy. Przegrałam walkę. Zamknęłam oczy i zaczęłam mrugać. Cóż za ulga! on jest w tym nie do pobicia.
Nagle nadeszła Sigyn z zamówionym przez Lokiego posiłkiem i jedliśmy w spokoju. Miałam rozpalone policzki, serce biło mi tak mocno że aż czułam w uszach i z tego wszystkiego jeszcze miałam zimne dreszcze. Dobrze, że miałam teraz coś nad czym mogę się skupić. Zaczęłam pałaszować zupę. Była tak nieziemsko pyszna. Mama gotowała mi taką gdy byłam mała, pamiętam ten smak. Tak bardzo mi jej brakuje, chciałabym powiedzieć jak bardzo ją kocham i jak tęsknię.
Po kolacji wyszłam z Lokim. Robiło się coraz później, na korytarzach stali jedynie strażnicy. Szedł tak blisko koło mnie. Przez przypadek dotknęłam jego ręki. Była chłodna jak śnieg i od razu zabrałam ją od niego by ją ogrzać. Widocznie to zauważył ale nie wiedział o co chodzi.
-Zawsze jesteś taki lodowaty? - zapytałam z czystą ciekawością
-Tak.
Coś mi zaczęło świtać.
-Jesteś synem Odyna?
-Chwila, prowadzisz o mnie jakąś sprawę? po co te pytania?
-Mmm... chcę cię poznać. To źle?
-Tak, jestem synem Odyna - odpowiedział niechętnie
-Wybacz - powiedziałam
-W porządku
-Gdzie idziemy teraz? - zapytałam
-Pokażę Ci gdzie będziesz miała lekcje z moją matką - uśmiechnął się Loki
Mmm, znów ten czarujący uśmiech. Nie mogłam się oprzeć by się do niego nie uśmiechnąć. Chwila...chyba się w nim nie zakochałam? ile ja go znam, do cholery. Ale... mmh! jest taki czarujący i tajemniczy. Jednym słowem perfekcyjny facet. I tak nie mam u niego szans. Ja nie jestem nikim specjalnym, a on jest księciem. Całą drogę mu się przyglądałam. Te włosy, długie nogi, mięśnie i sposób chodzenia.

Wprowadzenie + Rozdział 1 Ciepłe serca

środa, 5 marca 2014
Hej :). Więc na początku chcę wam przedstawić głównych bohaterów. Lokiego i Rose. Dobrze zapamiętajcie ich wyglądy :). Miłego czytania!


PS. mogę jeszcze powiedzieć, że to będzie powieść miłosna, ale nie tylko sama miłość.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem Rose i pochodzę z Asgardu. Jestem tułaczką. Moi rodzice zginęli gdy miałam 6 lat. Zawdzięczam im życie. W pewną dosyć ponurą noc na Asgard napadła zgraja lodowych gigantów z Jotunheimu. Zamrażali wszystko na swojej drodze jakąś dziwną niebieską skrzynką. Rodzice uchronili mnie zanim był atak. Nie wiem skąd wiedzieli. Wtedy widziałam ich ostatni raz. Ostatni raz swoją kochaną mamę, która czytała mi Midgardzkie opowieści do snu. Zostawiła mnie w czarnym, podziemnym pomieszczeniu i podziała że mnie kocha i żebym się z tego miejsca nie ruszała. I ostatnie spojrzenie. Domyślałam się wtedy, że już nie wróci. Słyszałam trzaski, miecze ocierające i uderzające o siebie. Następnego dnia wszystko ucichło. Wyszłam ze schronienia ujrzałam przed sobą lodowe posągi mieszkańców. W tym swoich rodziców. Później konno przyjechał Odyn, trzymał w swoich objęciach jakieś dziecko a za nimi wojownicy Asgardu. Straty były dosyć duże.
Postanowiłam odejść. Tułam się od 6 roku życia. Dziś mam 45 lat. Niesamowicie młodo, ale wszyscy w Asgardzie żyją tysiące lat! Gdybym na ciebie nie natrafiła, dalej krzątałabym się po świecie.
Kobieta, która siedziała na przeciwko niej, popijając herbatę siedziała a z oczu kapały jej łzy po policzkach. Byli w jej drewnianej chatce, w górach, setki kilometrów od asgardzkiego pałacu. Znalazła Rose śpiącą na sośnie, podczas ścinania drewna na opał.
-Żal mi cię, drogie dziecko. Jestem gotowa ci pomóc ułożyć sobie życie, bo jeszcze długie jest przed tobą... - powiedziała Elispe, starsza kobieta.
Wstała i podeszła do lady. Podała jej herbatę i sztabkę złotych kamieni.
-Nie, nie mogę przyjąć tego złota - powiedziała Rose lekko wytrzeszczając oczy
-Proszę, weź je. Ja mam je pod dostatkiem. Mój mąż codziennie je wydobywa w górach - uśmiechnęła się i wcisnęła jej do ręki.
-Nie wiem co powiedzieć, jest pani niesamowita. Nie wiem jak mam dziękować - Rose podeszły łzy
-Weź konia i jedź do Asgardu. Zapewnij sobie dach nad głową, lecz najpierw udaj się do Odyna.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Obiecuję, będę panią odwiedzać!
-Leć już, powodzenia kochanie! - odpowiedziała starsza kobieta.
Dla Rose była jedyną znajomą osobą. Czuła się, jakby miała rodzinę. Była dla niej tak dobra jak jej mama.
Ubrana w potargane i brudne ubrania Rose, wsiadła na czarnego konia, który stał wraz z 2 innymi w zagrodzie koło domu pani Elispe. Ostrożnie wchodząc na zwierzę, pogłaskała je by nie czuło się nieswojo w towarzystwie obcej osoby, wyprowadziła i dosiadła.
-Wio! - krzyknęła 
Następnego dnia rankiem pojawiła, się już w Asgardzie. Nieco wyczerpana długą drogą. Wszystko było tam takie jak kiedyś. Ale na widok Asgardu wróciły jej stare wspomnienia. Nie zapomniała w którym miejscu zobaczyła posągi swoich zamrożonych rodziców. Na początek potrzebowała odzienia. Złota miała na tyle dużo żeby starczyło jej na zapewnienie sobie dachu nad głową. Postanowiła udać się na targ w celu nabycia jakiejś zbroi. Gdy była mała, nosiła sukienki ale jakoś za nimi nie przepadała. Nie znała żadnych sztuk walki, jednak była bardzo wysportowaną, dobrze zbudowaną i wysoką dziewczyną. Oglądając towary natrafiła na zbroję, bądź pancerną togę ze skóry. Była czarna ze złotymi akcentami i gdzie nie gdzie kontrahowała zieleń. ponieważ uznała, że będzie jej bardziej pasować. Było to dosyć długie odzienie, a najładniejsze ze wszystkich. Inne były srebrne, nie przykuwały zbytnio jej uwagi. No i broń. Srebrny, niedługi sztylet. Udała się później do ogrodu królewskiego, poszukać jakiś ciemnych miejsc do przebrania się w nowe ubrania. Nie było to takie łatwe, ponieważ na ławkach siedzieli inni mieszkańcy, jednak nie skupili na niej uwagi. Dopiero gdy wyszła z zacienionego miejsca, dostrzegła ją pewna dziewczyna, która wyglądała na wojowniczkę. Miała długi srebrny miecz przypięty na swoich plecach. Rose stanęła w miejscu trochę zakłopotana, myślała że ktoś ją zobaczył, jednak dziewczyna przywitała ją bardzo ciepło. Miała długie, proste, brązowe włosy opadające na ramiona, srebrny napierśnik oraz bordową spódniczkę z czerwonymi wzorami. 
-Cześć! pierwszy raz cię tu widzę - przywitała ją nieznajoma
-Witaj. Jestem Rose - przywitała ją lecz lekkim zakłopotaniem. 
-Kim jesteś? - zaciekawiła się
Miała jej powiedzieć, że jest tułaczką? bezdomną? pewnie będzie wypytywać się jak to się stało, albo po prostu mnie wyśmieje i odejdzie. Rose postanowiła powiedzieć jej prawdę. 
-A ty kim? - zapytała Rose
-Jestem Sif, królewska wojowniczka. Należę do armii Odyna. 
-Ja jestem...właściwie nikim - odpowiedziała Rose
-Jak to nikim? - dociekała Sif
-No...nikim. Tułam się po świecie. Moi rodzice zginęli. 
Na to pytanie Sif zamarła a Rose spuściła głowę i zagryzła wargi.
-Tak mi przykro... czy to przypadkiem nie stało się na... wojnie z lodowymi gigantami z Jotunheimu? - twarz Sif stała się smutna, widać było że jej współczuje.
-Tak. To było wtedy. Zawdzięczam im życie, gdyby nie oni, już bym gniła w ziemi - powiedziała Rose lekko zachrypniętym głosem. Miała ściśnięte gardło a łzy aż pakowały jej się na oczy.  
-Moi rodzice też tam zginęli, ale otrzymałam pomoc od Odyna - odrzekła Sif
-Ja nie wiem co mam zrobić. Nie mam dachu nad głową, oddam cale złoto by mieć tutaj dom - zaczęła płakać. Zasłoniła twarz jedną ręką a drugą wyciągnęła złoto i trzymała przed jej twarzą. 
Sif naszły łzy. Przytuliła ją mocno. 
-Cii... nie płacz. Pomogę ci. Pójdziemy do Wszechojca - pocieszała głaskając Rose po plecach
Rose poczuła, że nie może się rozklejać skoro Sif chce jej pomóc i przyprowadzić do Odyna. Od razu oderwała się od uścisku, której przez tyle lat jej brakowało i przetarła szybko łzy. Przełknęła ślinę i już zniknął z twarzy ślad po płaczu. 
-Chwila... ten strój mi kogoś przypomina. Skąd go masz? - nagle urwała Sif
-Kupiłam go na targu, spośród innych. 
-Jest trochę podobny do stroju brata... a mniejsza - urwała
-Jakiego brata? twojego? - zapytała Rose
Ta cicho się zaśmiała i powiedziała:
-Nie, ja nie mam rodzeństwa. Jestem sama. Jest podobna do brata Thora. Syna Wszechojca. 
-O matko! przepraszam, nie wiedziałam
-Nic nie szkodzi, masz prawo nie wiedzieć. Przecież nikogo tu nie znasz - pocieszała ją Sif
Idąc powoli do zamku Sif zapytała się:
-Skąd masz złoto? 
-Pewna pani w górach znalazła mnie. Opowiedziałam jej o wszystkim i podarowała mi złoto. Mam też jej czarnego konia. Teraz właściwie jest mój... O, tam stoi! - wskazała palcem na konia
-Piękny koń. Chyba znam tą kobietę... czy to nie przypadkiem pani Elispe? 
-Elispe - uśmiechnęła się do niej Rose
Gdy weszły do zamku było dosyć tłoczno jednak Sala tronowa taka nie była. Na tronie siedział Odyn i rozmawiał z umięśnionym mężczyznom z młotem w ręku. Miał blond włosy, srebrną zbroję i zieloną pelerynę. Wyglądał na dosyć wesołego. 
-Ten z młotem, to Thor. A ten drugi to Loki. Są to jego synowie - szepnęła mi do ucha 
-Obydwoje to jego synowie? ten drugi nie jest podobny do Odyna - odszepnęła Rose
-Który? Loki? 
-Droga Sif! Witaj! - nagle blondyn ujrzał ją i podszedł witając się ciepło. Przy okazji posłał mi uśmiech. Odyn wstał z tronu i w pierwszej kolejności podszedł do mnie. 
-Witaj, Królu - ukłoniła się przed nim Rose
Starzec z laską uśmiechnął się do niej od ucha do ucha. Wkrótce podszedł drugi z synów, lecz miał poważną minę lecz nie wyglądał na zaciekawionego. Był za to lekko umięśniony, miał włosy czarne jak węgiel aż dziwne że to syn Odyna. Przecież on nie jest do niego podobny. No chyba, że po matce ale jej jeszcze nie widziała. Do tego wysoki. Rose sądziła, że chyba nie ma wyższej od niej osoby a jednak okazał się nią Loki z bladą cerą, dobrze uwydatnionymi kościami policzkowymi i niebiesko-zielonymi oczami. 
-Wszechojcze, mamy do ciebie sprawę, lecz na osobności. 
W tym momencie Loki stanął w miejscu i tylko zmierzył Rose od góry do dołu neutralnym wzrokiem. Przeszedł ją zimny dreszcz, dlatego od razu spuściła wzrok. 
-Loki, Thorze. Opuśćcie salę - rozkazał Odyn spokojnym tonem. 
Gdy bracia wyszli, zapytał:
-O co chodzi, Lady Sif? 
Sif popatrzyła się na mnie jakby miała zacząć o sobie opowiadać. Wzdrygnełęła się. 
-Wszechojcze, mieszkałam tu gdy miałam 6 lat ale moich rodziców zabili lodowi giganci z Jotunheimu...
-Tułasz się, drogie dziecko? - zapytał ją Odyn
-Tak. I...i... ja... - przełknęła ślinę ze strachu - Zapłacę złotem, jeśli Wszechojciec zapewni mi dach nad głową. 
-Drogie dziecko. Ja nie chcę żadnego złota! Oczywiście zaraz pomyślę o przydzieleniu Ci komnaty w Asgardzie. Powiedz mi, jak twoi rodzice się nazywali? - odpowiedział Odyn z zatroskaniem
-Vidia i Austin 
-Te imiona mi coś mówią. Zdaje mi się, że twój ojciec był strażnikiem w zamku a matka czarodziejką. Ale nie jestem pewien.
-Mamy nie znałam tak dobrze jak ojca, ale on był wojownikiem. Moja mama...hm, chyba była czarodziejką ale nie pamiętam już. Miałam 6 lat jak wybuchła wojna - potwierdziła Rose
-To wszystko, kochana co chciałem wiedzieć - zwrócił się do Rose a później skierował twarz w stronę Sif - Ty znalazłaś pannę Rose, droga Sif?
-Spotkałam w parku - odpowiedziała Sif
-Dobrze - odrzekł i popatrzył się na Rose - W takim razie, zawołam Frigg moją żonę a ona odprowadzi cię do twojej nowej komnaty - uśmiechnął się. 
Rose zapłakała w ciszy z radości zasłaniając usta. 
-Nie wiem, jak ci dziękować Wszechojcze!
Odyn uśmiechnął się do niej i zawołał Frigg. Sif przytuliła mocno swoją koleżankę. 
-Widzisz, będzie dobrze. Zamieszkasz tutaj, będziemy się widywać. Może poznasz jakiegoś chłopaka i się zakochasz... - powiedziała wojowniczka, ocierając jej łzy. 
-Czy coś się stało, mężu? - powiedziała kobieta o rudych, długich i kręconych włosach. Była średniego wzrostu, drobno zbudowana i uśmiechnięta. 
Dalej Odyn szeptał coś swojej żonie, więc nie słychać było o czym. Widać było, że jej mina stawała się coraz poważniejsza. Po chwili podeszła do Rose. 
-Chodź, moja droga. Zaprowadzę cię do twojej komnaty. Lady Sif, możesz się rozjść - powiedziała życzliwie. 
-Gdzie cię znajdę! - zapytała Rose do Sif która już zmierzała ku wyjściu. 
-Wszędzie. Tylko zawołaj - i zaraz zniknęła za drzwiami.
Frigga o nic się nie pytała Rose. Jej wygląd jeszcze bardziej ją zdziwił. Loki nie jest do nich ani trochę podobny.
     Może jest adoptowany? chwila. Czemu ja o nim myślę? Nawet się ze mną nie przywitał.