Rozdział 2 - Poznanie Lokiego

czwartek, 6 marca 2014
Wraz z Frigg, znalazłam się na drugim piętrze. Tam wprowadziła mnie do nowej komnaty. Była bardzo duża, złota. Po środku stało duże łóżko dla dwóch osób oraz kremowa szafa która stała po prawej stronie. Mój widok przyciągnęła śliczna, złota toaletka z lustrem wokół, której były  wysadzane kolorowe kamienie. Po lewej stronie balkon z tarasem. W pokoju były również dwa małe pomieszczenia, toaleta oraz biuro.
- Od dziś będziesz tu mieszkać. Rano przyślę ci jednego z moich synów aby pokazali Ci jadalnię.
- Kochana Frigg, nie wiem jak Ci dziękować.
- Ah, zapomniałabym. Chyba nie zamierzasz chodzić po Asgardzie w szacie podobnej do mojego syna? - uśmiechnęła się kobieta
- Nie wiedziałam. Kupiłam ją na targach, mogę kupić sobie inną.
- Co lubisz nosić? - zapytała Frigg
- Nie przepadam za sukienkami, wolałabym szatę, zbroję...
- Ale moja droga, na pewno ci się przydadzą jakieś sukienki. Podczas uroczystości w Asgardzie wszystkie damy je noszą. A uroczystości są bardzo często.
- Rozumiem - odpowiedziała Rose
- Rose, w jakich kolorach chciałabyś mieć ciuchy?
To było niezwykle miłe z jej strony. Serce mi biło z radości a na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
- Błękit, ciemna zieleń i czerń. Bardzo dziękuję za to, co pani dla mnie robi.
- Znałam twoją matkę. Masz urodę po niej. Te uwydatnione kości policzkowe, błękitne oczy, czarne i kręcone włosy...
- Skąd ją znałaś, królowo? - zapytałam
- Uczyłyśmy się razem magii. Na ciebie też, niedługo przyjdzie czas. Poznasz podstawy magii jak będziesz chodzić do mnie na lekcje.
- Na prawdę? to fantastycznie! zawsze chciałam być magiem - ucieszyła się Rose
- Dlatego, w swoim biurze znajdziesz regał z książkami. Możesz się z nimi zapoznać a gdy przyjdzie czas na naukę, poślę kogoś po ciebie by cię do mnie zaprowadził. Myślę, że z czasem poznasz zamek i przyzwyczaisz się tutaj. Wtedy będzie ci łatwo się odnaleźć. Trzymaj się.
Nagle Frigga machnęła ręką i zaczęła znikać. Łał, co to za magia? Nie mogłam się doczekać nowych ciuchów i lekcji z królową. To na pewno będzie cudowne.
Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że jestem w Asgardzie, mam własną komnatę i w dodatku taką piękną! czułam się jak księżniczka.
Wyciągnęłam swój sztylecik i włożyłam do szuflady. Właściwie to zbroja zaczynała mnie obciążać. Te wszystkie pasy, złote przedmioty. Złoto w końcu waży. Tak samo całość była gruba i skurzana. Musiałam czekać na nowe ciuchy. Czułam, że się pocę a w okolicach klatki piersiowej robiło mi się mokro. Klapnęłam na łóżko i zmrużyłam oczy na chwilę. Nagle uświadomiłam sobie że śpię i obudziłam się. Czas przeleciał tak szybko że w komnacie zrobiło się ciemno, poza zamkiem również już było ciemno. Zapaliłam światło i zrobiło się od razu lepiej.
Łał, wciąż ciężko mi uwierzyć że tu jestem. Stałam przez chwilę w miejscu i nagle przypomniało mi się, że królowa miała posłać kogoś z synów by oprowadzili mnie po zamku. Przecież nie mogłam pójść tak ubrana, byłam spocona, śmierdziałam i miałam poplątane włosy. Nawet makijażu nie miałam a kosmetyki stały na toaletce.
Biegiem doprowadziłam swoje włosy do idealnego stanu, pomalowałam rzęsy tuszem i napudrowałam policzki. Patrząc się w lustro to nie uważałam się za jakąś piękną dziewczynę. Najbardziej żałowałam tego, że uparłam się na zbroję a nie sukienkę. Odłożyłam kosmetyki i z ciekawością zaglądnęłam do szafy. Była lekko zakurzona ale niesamowicie piękna. Kremowa ze złotymi zdobieniami. W nich miały się znajdować moje przyszłe ubrania. Ku mojemu zdziwieniu gdy uchyliłam drzwiczki zobaczyłam najróżniejsze sukienki. Aż zaparło mi dech w piersiach. Cudowne, długie, ozdabiane kamieniami szlachetnymi. Na tak dużo nie zasłużyłam. Frigga musiała wejść do mojego pokoju gdy zasnęłam. Moi rodzice musieli być kimś ważnym w Asgardzie, skoro nawet ja uzyskałam po ich śmierci taki szacunek.
Najbardziej przypadła mi do gustu ciemnozielona sukienka z czarnymi akcentami i srebrnymi zdobieniami. No i miała głęboki dekolt. Ciężko ją opisać kilkoma zdaniami ale była cudowna. Zdjęłam ją z wieszaka i od razu zaczęłam przymierzać. Pasowała idealnie. Długa, kolory idealnie do mnie pasowały. Pod sukniami były buty. Różnego rodzaju sandałki na obcasie. Oczywiście ubrałam te czarne. Nigdy nie chodziłam w sandałach i to była dla mnie taka nowość. Moje dotychczasowe ubrania nie były materiałowe. Zabijałam zwierzęta, z tego miałam odzienie i mięso. Ale to już moje stare życie o nic chyba nie musiałam się martwić. Nagle moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Akurat byłam gotowa. Ciekawe, którego z synów posłała Frigg. Miałam nadzieję, że nie tego ponurego, który nawet się ze mną nie przywitał. Thor wyglądał na bardzo przyjacielskiego, jednak... to nie był mój typ faceta. Byłam zdenerwowana. Mój boże! zachowuję się tak jakbym zaraz szła na jakąś randkę. No proszę, ja tylko idę na kolację! Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Lokiego. Wybałuszyłam lekko oczy, to dziwne bo on również w tym samym czasie co ja. Tyle że od razu się ogarnęłam i przybrałam normalny wyraz twarzy a on szybko przemierzył mnie od góry do dołu. Wtedy zrobiło się nieciekawie. Dostałam gęsiej skórki. Może nie powinnam była się tak rozbierać bo na korytarzach nie grzeją?
-Em... książę Loki? - zapytałam z lekkim drżeniem w głosie
Zmrużył nagle oczy, a dreszcz zleciał ze mnie w ułamku sekundy. Czarnowłosy uśmiechnął się od ucha do ucha i ukłonił przede mną.
-Witam panno Rose. Czy jest pani gotowa na oprowadzkę po zamku?
-Em...w sensie, na kolację? - odpowiedziałam
Czułam, że byłam fatalna. Już na pewno pomyślał sobie o mnie że nie mam kultury. Jednak roześmiał się znowu od ucha do ucha pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Był trochę dziwny. Taki...tajemniczy.
-Tak, na kolację. Ale nie tylko. Matka prosiła, żebym pokazał ci inne miejsca w zamku.
-Rozumiem. -  odpowiedziałam mu, ale nie miałam wesołej miny. Byłam trochę przy nim zdenerwowana. Czułam, że pocą mi się ręce.
On znowu się uśmiechnął. Teraz trochę mi dodał otuchy. Wyciągnął rękę do mnie i podałam mu ją. Wtedy poszliśmy. Nie wiedziałam za bardzo gdzie mnie prowadzi. Wieczorem korytarze były opustoszałe a na ścianach paliły się pochodnie.
-Boisz się? - zapytał Loki
Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, znowu odrzekł:
-Nie ma czego.
-Gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam
-Na strawę - uśmiechnął się znowu.
Zrobiło mi się ciepło w sercu. Miał bardzo ładny uśmiech i był niesamowicie miły, chociaż jego spojrzenia na mnie sprawiały że dostaję gęsiej skórki. W końcu odwzajemniłam mu uśmiech.
-Masz bardzo ładny uśmiech - stwierdził
-To samo mogłabym powiedzieć o twoim - powiedziałam z radością
W końcu dotarliśmy do dużej sali w której znajdowały się drewniane stoły. Ściany i podłoga były zrobione z marmuru. Tam przesiadywali niektórzy asgardczycy. Były również miejsca dla Odyna i Friggi bo dwa krzesła były wyjątkowo ładne. I przyjemny ogień który palił się w kominku.
-Sigyn! - zawołał w przestrzeń
Nadeszła kobieta, która wyglądała na kucharkę. Nie była zbyt ładna.
-Zupę warzywną, dwa steki i piwa.
-Rozumiem. Proszę poczekać, ja niedługo podam - odpowiedziała Sigyn i odeszła.
Siadłam z Lokim przy stole. On na przeciwko mnie.
-Ciepło - powiedziałam przecierając ręce
-Tak
-Jesteś... magiem? czy wojownikiem? - zapytałam
-magiem - powiedział i uśmiechnął się.
Rozmowa nie za bardzo się kleiła. Spuściłam wzrok i zaczęłam patrzyć się w stół a on wykorzystywał moment by mnie znowu oglądać. Jak rozmawiał to patrzył się prosto w oczy, nie wiem czemu ale krępowało mnie to.
-Spięta jesteś - powiedział
-Nie, czemu tak sądzisz? - znowu uniosłam twarz ale starałam się nie patrzyć mu w oczy. Czułam jak mnie nimi pożera.
-Czuję to.
No przepraszam bardzo, co ja miałam mu odpowiedzieć. Jak się cały czas patrzy w mój dekolt a później na twarz. Żałuję, że założyłam taką sukienkę. Powoli robiło mi się gorąco. Nagle znowu kątem oka dostrzegłam, że zaczyna spoglądać w inną stronę. Możliwe, że wypatrywał Sigyn. Mogłam unieść twarz i trochę się wyluzować. Poprawiłam dekolt ale  i tak nie uważam że powinien być tak bezczelny i w niego zaglądać. Teraz ja zaczęłam mu się przyglądać gdy wypatruje coś wzrokiem. Jego oczy były bardzo hipnotyzujące. Sam Loki był bardzo tajemniczy. Teraz on opuścił głowę, więc miałam okazję go trochę poobserwować. Rzeczywiście miał podobną szatę co ja. Właściwie w wyglądzie był do mnie podobny. Miał niebieskie oczy to i ja miałam niebieskie oczy. Mam czarne włosy i on też. Kości policzkowe, uwydatnione. Jedynie usta miałam pełniejsze i bledsze, a on wąskie i różowe. Nagle popatrzył się na mnie spode łba, centralnie w oczy. Matko, on na prawdę się zachowywał dziwnie. Obydwoje nagle roześmialiśmy się głośno i zakryliśmy twarze przed śmiechem. On mnie dobija!
-Ehehehehe - zaczął się śmiać
-Hahaha, dobijasz mnie Loki. Nagle usłyszałam, że tylko ja się śmieje. Przybrał tak poważną twarz że prawie zamarłam.
-Wybacz - wzdrygnęłam się jak nie wiem co. Miałam już dość tego spotkania i takiego zachowania.
-W porządku, hahahaha - znów się roześmiał.
-Nie rozumiem, czemu tak mnie obserwujesz. To jest krępujące. Nie widzę w tym nic śmiesznego - powiedziałam mu w końcu co sądzę o takim zachowaniu.
-Przepraszam, ale uwielbiam rozśmieszać kobiety
-Jak zobaczyłam cię pierwszy raz, to wcale nie byłeś taki zabawny i nawet się nie przywitałeś
-Po prostu czasami jestem w dobrym humorze a czasami w złym - uśmiechnął się
Czułam jak bawił się moimi emocjami bo znowu się do niego uśmiechnęłam.
-Heh, lubisz wkurzać ludzi.
-Taki już jestem - uśmiechnął się i popatrzył mi się w oczy. Centralnie. Później i ja zaczęłam się patrzyć w jego.
-Walka na wzrok? - zabrzmiałam groźnym tonem
-Walka, kto zmruży pierwszy - również odpowiedział groźnie
Teraz mi się podobało. Był uroczy. Miał takie śliczne oczy. Aż chciało mi się posłać mu szeroki uśmiech. Ale wciąż starałam się nie zamykać. Oczy zaczęły mnie piec i łzy podchodziły mi ale nie poddawałam się. Nie lubię przegrywać. A minęło tylko kilka sekund.
Loki zaczął się śmiać, ja już też nie mogłam wytrzymać.
-Jesteś cudowna - powiedział śmiejąc się i wciąż patrzył mi się w oczy a ja mu.
-Ty też - odpowiedziałam
-Podobają mi się twoje oczy. Cudowny błękit.
No, teraz to on ze mną flirtuje. Nie wiedziałam co myśleć. To było wspaniałe, serce zaczęło mi bić i nagle na całym ciele poczułam gęsią skórkę.
Już nie mogłam dłużej patrzyć mu się w oczy. Przegrałam walkę. Zamknęłam oczy i zaczęłam mrugać. Cóż za ulga! on jest w tym nie do pobicia.
Nagle nadeszła Sigyn z zamówionym przez Lokiego posiłkiem i jedliśmy w spokoju. Miałam rozpalone policzki, serce biło mi tak mocno że aż czułam w uszach i z tego wszystkiego jeszcze miałam zimne dreszcze. Dobrze, że miałam teraz coś nad czym mogę się skupić. Zaczęłam pałaszować zupę. Była tak nieziemsko pyszna. Mama gotowała mi taką gdy byłam mała, pamiętam ten smak. Tak bardzo mi jej brakuje, chciałabym powiedzieć jak bardzo ją kocham i jak tęsknię.
Po kolacji wyszłam z Lokim. Robiło się coraz później, na korytarzach stali jedynie strażnicy. Szedł tak blisko koło mnie. Przez przypadek dotknęłam jego ręki. Była chłodna jak śnieg i od razu zabrałam ją od niego by ją ogrzać. Widocznie to zauważył ale nie wiedział o co chodzi.
-Zawsze jesteś taki lodowaty? - zapytałam z czystą ciekawością
-Tak.
Coś mi zaczęło świtać.
-Jesteś synem Odyna?
-Chwila, prowadzisz o mnie jakąś sprawę? po co te pytania?
-Mmm... chcę cię poznać. To źle?
-Tak, jestem synem Odyna - odpowiedział niechętnie
-Wybacz - powiedziałam
-W porządku
-Gdzie idziemy teraz? - zapytałam
-Pokażę Ci gdzie będziesz miała lekcje z moją matką - uśmiechnął się Loki
Mmm, znów ten czarujący uśmiech. Nie mogłam się oprzeć by się do niego nie uśmiechnąć. Chwila...chyba się w nim nie zakochałam? ile ja go znam, do cholery. Ale... mmh! jest taki czarujący i tajemniczy. Jednym słowem perfekcyjny facet. I tak nie mam u niego szans. Ja nie jestem nikim specjalnym, a on jest księciem. Całą drogę mu się przyglądałam. Te włosy, długie nogi, mięśnie i sposób chodzenia.

0 komentarze:

Prześlij komentarz